Radek K. Radek K.
801
BLOG

Na Krakowskim stoi taki namiot… FOTOrelacja

Radek K. Radek K. Polityka Obserwuj notkę 7

 

Moja relacja to osobista strona tego co widziałem oraz moja subiektywna ocena tego co przeżyłem na Krakowskim Przedmieściu.

 

Wczoraj udałem się na Krakowskie naprzeciw pałacu żeby pomóc „nosić” sławny już namiot Solidarnych2010. Pierwsze co z daleka zobaczyłem to „obstawa” złożona z kilku policjantów oraz kilku strażników miejskich, którzy widać do serca sobie wzięli to co zaczęto o nich wypisywać o tym że nie reagują na wiele sytuacji z pogranicza prawa. Tym razem było inaczej, wszystkich „zakłócających porządek”  bądź spokój ludzi ze stowarzyszenia Solidarni2010 natychmiast upominali i reagowali dość szybko na zaistniałe sytuacje. Namiot jak to namiot trzymany przez kilka osób tak aby w każdym momencie można go było przenieść gdyby Panom ze służb wpadł pomysł do głowy pomysł że zajmuje on przestrzeń publiczną czego oczywiście nie robił namiot rozstawiony przez Palikom and Co… Wśród trzymających niespodzianka ( przynajmniej jak dla mnie ) Pan Jan Pospieszalski zagłębiony w rozmowie z kimś kogo akurat ja nie znam, ale sądząc z przebiegu tej rozmowy dziennikarzem. Trzymał jeden z „filarów” tego namiotu. Obok młody chłopak student Historii sztuki. Dalej blogerka choć już nie salonu24 ale np. NE i Niepoprawnych ( którą bardzo serdecznie pozdrawiam i dziękuję za wspaniałą rozmowę ) kilka osób wspomagających. Nagle silny powiew wyrywa namiot i leci on w górę, po czym obraca się do góry nogami co pilnujące służby kwitują szyderczym uśmiechem. Udaje się go postawić na miejsce z powrotem i za chwile wszystko już jest na swoim miejscu. Udaje mi się porozmawiać z Panem Jankiem Pospieszalskim, wymieniamy numery telefonów, bo okazuje się, że jeszcze kilka rzeczy możemy razem zrobić. Ludzie przechodzą niektórzy kręcą głową z dezaprobatą inni podchodzą uściskają dłonie i dziękują za to co ludzie z namiotu mają odwagę robić i mówić. Wielu podpisuje się pod petycjami co również uczyniłem i ja.

 

Chwilę później przychodzi Pani Ewa Stankiewicz cała „szefowa” tego zamieszania. Pierwsze wrażenie jest piorunujące. Wydawało mi się że będzie to kobieta raczej mało ufna wygaszona a tymczasem staje przede mną cudowna i ciepła osoba otwarta na nowe znajomości. Pan Janek przedstawia mnie i mamy chwilę żeby uciąć sobie pogawędkę. Pani Ewa tak miła i urocza z bukiecikiem konwalii w ręku robi ogromnie miłe wrażenie na mnie. Bezpośrednia i uczciwa w tym co myśli i robi. Po chwili zaczynam rozmawiać z uczestnikami oraz ludźmi mijającymi namiot robię zdjęcia. Pewien Pan podchodzi do mnie widząc że fotografuje uważa mnie za „swojaka” i mówi:

- Widzi Pan jakie oszołomy? Powinni ich spałować i pogonić.

- Tak Pan by zrobił? – pytam

- Pewnie! – odpowiada bez chwili namysłu

- No ja jestem innego zdania…

Zaczyna się dyskusja z Panem na temat tego co oni tu właściwie chcą i po chwili mój rozmówca orientuje się że nie stoimy po tej samej stronie więc po krótkiej rozmowie na argumenty rezygnuje z dalszej dyskusji i odchodzi.

 

           Kilku gapiów przygląda się z zaciekawieniem. Niektórzy starają się słownie zaczepić. Starszy Pan w popielatej koszulce i kapelusiku podchodzi znienacka wykrzykuje, że powinno się nas zagazować albo zastrzelić. Strasznie przy tym gestykuluje i ciska wszystkimi możliwymi przekleństwami  że powinniśmy stąd „wypier…” trochę mi go szkoda bo gdy próbuje się z nim dyskutować dlaczego to właściwie nie ma argumentów po interwencji Panów „ochroniarzy” odchodzi ciskając do końca przekleństwa w naszą stronę. Takich oryginałów jak on jest tutaj więcej. Ot polityka miłości i zrozumienia w pełnej krasie.

 

           Zaczyna przybywać gapiów. Jedni z zaciekawieniem pytają rozmawiają inni nadal z dezaprobata kręci głowami. Starsza Pani w różowej marynarce też czuje się strasznie zdegustowana. Mówi że przeżyła Powstanie Warszawskie i to co się dzieje to jest nie do pomyślenia bo przecież mamy wolną Polskę. Pani Ewa stara się spokojnie i rzeczowo argumentować, bez problemu oddaje mikrofon przeciwnikom aby powiedzieli swoje zdanie, prosi tylko o minimum kultury i nie obrażanie do czego w większości nakręceni przeciwnicy nie są zdolni. Swoją drogą podziwiam jej siłę w rozmowie z tymi ludźmi. Spokojnie oddaje im mikrofon i nie unika dyskusji. Ona nie chce prowadzić tego apelu jednostronnie ale właśnie chce dyskutować to godne pochwały, i można mieć zdanie takie a nie inne na temat całej akcji ale z doświadczenia wiem że „drugiej” strony nie byłoby na to stać.

 

           Pan w koszulce chce na początku rozmawiać, ale po kilku argumentach, których nie potrafił zbić zatyka uszu i dosłownie ucieka… Podpisy są nadal zbierane i sporo jest osób które się podpisują. Młody człowiek w koszulce w kratkę rozpoczyna dyskusję moralności i temu podobnych wreszcie po kilku zdaniach poległ od własnych argumentów. Stwierdził, że nie czuje się Polakiem ale Europejczykiem wstyd mu za to co się tu dzieje. Po rozmowie o historii widać że to Europejczyk bo historii Polski wcale nie zna, trudno. Odchodzi dalej na bok i w milczeniu trochę ze złością w oczach przygląda się nam. Chyba myślał że jest inteligentniejszy od wszystkich naokoło.  

 

           Pani w różowej bluzce przyznaje się że zagłosowała na PO w ostatnich wyborach i że jej teraz wstyd. Twierdzi że to co zrobiono z tym co się stało w Smoleńsku to hańba. Jej szczerość podbudowuje. Młody człowiek dla zgrywu zakrywa głośnik przez który mówi Pani Ewa gitarą jednak upomniany przez „ochronę” odchodzi. Trochę marudzi że nie chce abym go fotografował ( ciekawe czego się tak bał ) wreszcie odchodzi 20 metrów dalej i tam zaczyna grać ( jeśli można to tak nazwać ) i śpiewać ( to na pewno nie był śpiew tylko wycie a i to słowo to eufemizm )  stamtąd też przegania go Policja.

 

           Na koniec przechodzi grupa bardzo głośno grająca na bębnach i „coś” rozgłaszająca choć nie do końca wiadomo co. Rozdają kokosy ( taka przenośnia że wszyscy będą zbijać kokosy? ) dziwnym trafem stają specjalnie naprzeciwko namiotu Solidarnych. Po 10 minutach idą dalej. Ja również żegnam się serdecznie ze wszystkimi i odchodzę.

 

Było serdecznie miło i naprawdę uczciwie. Na tym skrawku czuje się Polskę. Możecie mówić co chcecie ale oni walczą o prawdę.

 

Tak ja to widzę.

 

I obiecuję że jeszcze tam będę. Zapraszam też innych.  

 

Cała relacja zapisana w zdjęciach:

 

Radek K.
O mnie Radek K.

Każdy TROLL jest kasowany bez ostrzeżenia...  Prawda jest jak dupa... Każdy ma własną.     Korzenie: Ozjasz Szechter (ur. 1901, zm. 1982) - działacz komunistyczny, później dysydent, pochodzenia żydowskiego. W dwudziestoleciu międzywojennym aktywnie działał w ruchu komunistycznym. Był jednym z działaczy nielegalnej Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy. Aresztowany i skazany za szpiegostwo na rzecz Związku Radzieckiego w tzw. procesie łuckim w 1934. Jego synem jest Adam Michnik...        

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka